piątek, 29 lutego 2008

WIERSZYKI - Jan Brzechwa



ENTLICZEK - PENTLICZEK

Entliczek-pentliczek, czerwony stoliczek,
A na tym stoliczku pleciony koszyczek,
W koszyczku jabłuszko, w jabłuszku robaczek,
A na tym robaczku zielony kubraczek.

Powiada robaczek: "I dziadek, i babka,
I ojciec, i matka jadali wciąż jabłka,
A ja już nie mogę! Już dosyć! Już basta!
Mam chęć na befsztyczek!" I poszedł do miasta.

Szedł tydzień, a jednak nie zmienił zamiaru,
Gdy znalazł się w mieście, poleciał do baru.
Są w barach - wiadomo - zwyczaje utarte:
Podchodzi doń kelner, podaje mu kartę,
A w karcie - okropność! - przyznacie to sami:
Jest zupa jabłkowa i knedle z jabłkami,
Duszone są jabłka, pieczone są jabłka
I z jabłek szarlotka, i kompot, i babka!
No, widzisz, robaczku! I gdzie twój befsztyczek?
Entliczek-pentliczek, czerwony stoliczek.


SAMOCHWAŁA

Samochwała w kącie stała
I wciąż tak opowiadała:

Zdolna jestem niesłychanie,
Najpiękniejsze mam ubranie,
Moja buzia tryska zdrowiem,
Jak coś powiem, to już powiem,
Jak odpowiem, to roztropnie,
W szkole mam najlepsze stopnie,
Śpiewam lepiej niż w operze,
Znakomicie muchy łapię,
Wiem, gdzie Wisła jest na mapie,
Jestem mądra, jestem zgrabna,
Wiotka, słodka i powabna,
A w dodatku daję słowo,
Mam rodzinę wyjątkową:
Tato mój do pieca sięga,
Moja mama - taka tęga,
Moja siostra - taka mała,
A ja jestem - samochwała!


LEŃ

Na tapczanie siedzi leń,
nic nie robi cały dzień.
-O wypraszam to sobie!
Jak to? Ja nic nie robię?

A kto siedzi na tapczanie?
A kto zjadł pierwsze śniadanie?
A kto dzisiaj pluł i łapał?
A kto się w głowę podrapał?
A kto dziś zgubił kalosze?
O o proszę!

Na tapczanie siedzi leń,
nic nie robi cały dzień.

Przepraszam! A tranu nie piłem?
A uszu dzisiaj nie myłem?
A nie urwałem guzika?
A nie pokazałem języka?
A nie chodziłem się strzyc?
To wszystko nazywa się nic?

Na tapczanie siedzi leń,
nic nie robi cały dzień.

Nie poszedł do szkoły ,
bo mu się nie chciało,
Nie odrobił lekcji,
bo czasu miał za mało,
Nie zasznurował trzewików,
bo nie miał ochoty,
Nie powiedział ''dzień dobry'',
bo z tym za dużo roboty,
Nie napoił Azorka,
bo za daleko jest woda,
Nie nakarmił kanarka,
bo czasu mu było szkoda,
Miał zjeść kolację- tylko ustami mlasnął,
Miał położyć się spać- nie zdążył- zasnął.
Śniło mu się,
że nad czymś ogromnie się trudził;
Tak zmęczył się tym snem,
że się obudził.


NA WYSPACH BERGAMUTACH

Na wyspach Bergamutach
Podobno jest kot w butach,
Widziano także osła,
Którego mrówka niosła,
Jest kura smograjka
Znosząca złote jajka,
Na dębach rosną jabłka
W gronostajowych czapkach,
Jest i wieloryb stary,
Co nosi okulary,
Uczone są łososie
W pomidorowym sosie

I tresowane szczury
Na szczycie szklanej góry,
Jest słoń z trąbami dwiema
I tylko... wysp tych nie ma.



MLEKO

-Co się stało , co się stało?
-Gwałtu , mleko wyleciało!

Przeraziła się kucharka ,
wyleciało mleko z garnka

I jak białe prześcieradło
Na patelni wierzchem siadło.

Jeło fruwać pod sufitem ,
przyśpiewując sobie przy tym:

-Dobre mleczko , smaczne mleczko ,
nie dla Ciebie , kochaneczko!

Rozgniewała się kucharka
I na mleko głośno sarka:

-Któż to słyszał , żeby mleko
wyleciało tak daleko?

Zsiądź z patelni , zsiądź już prędzej,
bo na zawsze cię przepędzę!

Na te słowa mleko zbladło,
Przestraszyło sie i zsiadło.

Chodźcie do nas.Zjedzcie z nami
zsiadłe mleko z ziemniakami.


PYTALSKI

Na ulicy Trybunalskiej
Mieszka sobie Staś Pytalski,
Co, gdy tylko się obudzi,
Pytaniami dręczy ludzi.

W którym miejscu zaczyna się kula?
Co na deser gotują dla króla?
Ile kroków jest stąd do Powiśla?
O czym myślałby stół, gdyby myślał?
Czy lenistwo na łokcie się mierzy?
Skąd wiadomo, że Jurek to Jerzy?
Kto powiedział, że kury są głupie?
Ile much może zmieścić się w zupie?
Na co łysym potrzebna łysina?
Kto indykom guziki zapina?
Skąd się biorą bruneci na świecie?
Ile ważą dwa kleksy w kajecie?
Czy się wierzy niemowie na słowo?
Czy jaskółka potrafi być krową?

Dziadek już od roku siedzi
I obmyśla odpowiedzi,
Babka jakiś czas myślała,
Ale wkrótce osiwiała,
Matka wpadła w stan nerwowy
I musiała zażyć bromu,
Ojciec zaś poszedł po rozum do głowy
I kiedy powróci - nie wiadomo.


TYDZIEŃ

Tydzień dzieci miał siedmioro:
"Niech się tutaj wszystkie zbiorą!"

Ale przecież nie tak łatwo
radzić sobie z liczną dziatwą:

Poniedziałek już od wtorku
poszukuje kota w worku,

Wtorek środę wziął pod brodę:
"Chodźmy sitkiem czerpać wodę"

Czwartek w górze igłą grzebie
I zaszywa dziury w niebie.

Chcieli pracę skończyć w piątek,
A to ledwie był początek.

Zamyśliła się sobota;
"Toż dopiero jest robota!"

Poszli razem do niedzieli,
Tam porządnie odpoczęli.

Tydzień drapie się w przedziałek:
''No , a gdzie jest poniedziałek?"

Poniedziałek już od wtorku
Poszukuje kota w worku.

WIOSNA

Naplotkowała sosna, że już się zbliża wiosna.
Kret skrzywił się ponuro: - Przyjedzie pewno furą
Jeż się najeżył srodze: - Raczej na hulajnodze.
Wąż syknął: - Ja nie wierzę, przyjedzie na rowerze.
Kos gwizdnął: - Wiem coś o tym, przyleci samolotem.
- Skąd znowu - rzekła sroka - ja z niej nie spuszczam oka
i w zeszłym roku w maju widziałam ją w tramwaju.
- Nieprawda wiosna zwykle przyjeżdża motocyklem!
- A ja wam tu dowiodę, że właśnie samochodem.
- Nieprawda, bo w karecie!
- W karecie? - Cóż pan plecie?
Oświadczyć mogę krótko, że płynie własną łódką!
A wiosna przyszła pieszo.
Już kwiaty za nią śpieszą, już trawy przed nią rosną
i szumią - Witaj wiosno!



Brak komentarzy: